Wczoraj minął rok, od kiedy wystartowaliśmy !!! /English - yesterday passed a year since we started travelling !!/ #Slovakia #Hungary #Romania #Bulgaria
Książka: Wszystko, o czym marzysz autorstwa Mike Greenberg, wydawnictwa: MUZA SA. Dostępna w Woblink! Liczba stron: 352 to gwarancja świetnej zabawy.
Pytamy Warszawiaków o marzenia i sprawdzamy, czy wiedzą, o czym marzą ich najbliżsi? 🎤Podróże, odpoczynek a może występ przed publicznością? Jakie marzenie
Polish o grubych kościach. Polish o ile. Polish o ile nie. Polish o ile się nie mylę. o jasnym spojrzeniu. o jasnym wzroku. o kierunku społeczno-prawnym. o kimś, kto się starzeje. o krótkiej sierści.
Wiosna na horyzoncie!!! Nareszcie, bo tegoroczna zima gościła u nas zdecydowanie za długo. I pomyśleć, że początkiem grudnia marzyły mi się
O Czym Teraz Marzysz · D J AlbertMysli i Slowa℗ MTJ / SMPBReleased on: 1996-01-01Auto-generated by YouTube.
. Każdy ma jakieś marzenia, postanowienia i pragnienia, które wyraża najczęściej z początkiem nowego roku, mając nadzieję, że w nadchodzących dniach otrzyma to, czego sobie życzy. Większość z nas uważa, że doskonale wie, co jest nam potrzebne do szczęścia, więc snuje plany na przyszłość, by czuć się jak najlepiej w swojej przestrzeni życiowej. Bohaterka książki „Niepokorna” także ma swoje marzenia, od których uzależnia swoje poczucie szczęścia. Tymczasem wkrótce przekonuje się, że dobrze jest uważać na to, o czym się marzy, bo może się to Storm tydzień wcześniej skończyła trzydzieści lat i wydaje się kobietą spełnioną, przynajmniej zawodowo, na stanowisku zastępczyni dyrektora generalnego w firmie Holding Enterprise. Do niedawna była najszczęśliwszą osobą na świecie, gdyż jej ukochany mężczyzna, Mark oświadczył się jej i razem planowali przyszłość. Niestety, tuż przed Nowym Rokiem, który mieli witać razem w Paryżu, on nagle zrywa z nią mówiąc, że „życie jest za krótkie, że każdy z nas żyje raz” i powinien być pewnym, z kim chce spędzić przyszłość. Zamiast z nim, spędza noworoczny czas z przyjaciółką, Poppy, która bez zastanowienia przylatuje do Francji, by ukoić ból porzuconej narzeczonej. Gdy wybija północ, Ivy wyraża postanowienie, że za rok, o tej porze będzie już mamą, czyli spełni się jej marzenie o urodzeniu powiedzieć, trudniej trzy miesiące i nadal nie widać szansy na zrealizowanie tego pragnienia. Czas biegnie, więc Ivy wpada na szalony pomysł. Postanawia iść do klubu „Nightmare” w Greenwich zrzeszający bogatych londyńskich biznesmenów, którzy ukrywają się pod maskami prowadząc tam aktywne życie towarzyskie i seksualne. To wśród nich Ivy chce znaleźć ojca dla swego przyszłego dziecka. Poppy uważa ten pomysł za szalony, ale Ivy jest zdesperowana i gotowa na wszystko. Nie ma zamiaru ciągnąć ewentualnej znajomości dalej i ujawniać swojej tożsamości poznanemu mężczyźnie, lecz spotkać się z nim do momentu, gdy zajdzie w ciążę. Nie spodziewa się, że ta decyzja mocno zaważy na jej życiu i pokaże, że marzenia potrafią się spełniać w nieoczekiwany sposób. Tymczasem firmę, w której pracuje Ivy, przejmuje pod swoją władzę niejaki Ashton McCain, który okazuje się być surowym, wymagającym szefem, często działającym na nerwy pracowników i patrząc na okładkę spodziewacie się wylewającego się z każdej strony powieści seksu, to możecie być zaskoczeni tym, co w rzeczywistości dzieje się w tej historii. Muszę przyznać, że pomysł na fabułę jest dosyć oryginalny, chociaż nie całkiem nieprzewidywalny. Historia zaczyna się jak typowy erotyk i dlatego nie brakuje w niej odważnych scen, ale napisanych ze smakiem. Natomiast nie jest to wątek najważniejszy, gdyż podążając za kolejnymi epizodami wyłaniają się różne zagadnienia, które wywołują ogromny bagaż emocji. W efekcie nie jest to łatwa, spokojna, słodka lektura, skupiająca się tylko na erotyzmie, którego z czasem jest coraz mniej i ten wątek przesłaniają istotne problemy, z którymi można spotkać się w realnym życiuPani Monika Cieluch potrafi przyciągnąć uwagę czytelnika nie tylko sferą intymną, ale też dramaturgią, której tutaj nie brakuje. Na plan pierwszy wysuwają się relacje między głównymi bohaterami, problem związany z ciążą, ale też warunki pracy w korporacji i panujące w niej układy. Do samego końca nie sposób oderwać się od lektury, gdyż stopniowo wyłaniają się tajemnice, które rzutują na relacje Ashtona i Ivy. Siłą są bardzo dobrze stworzeni bohaterowie oraz postacie drugoplanowe, o których chętnie przeczytałabym osobną powieść, na przykład o Poppy, której historię poznajemy z perspektywy Ivy, więc można poczuć niedosyt w poznawaniu tej postaci. Ogrom emocji wywołują relacje między Ivy i jej rodzicami, którzy nie potrafią zaakceptować wyborów jest osobą, której nie można nie lubić. Imponuje swoją postawą wobec współpracowników, odważnymi ripostami na chłód swego szefa, przeciwstawianiem się jego decyzjom, a jednocześnie rozbraja swoją potrzebą bycia matką i potrzebą bliskości drugiego człowieka. Sympatię również wzbudza Ashton, który z pozoru jest wyniosły oschły i ponury. Zyskuje wówczas, gdy poznajemy go lepiej poprzez jego perspektywę relacji wydarzeń. Przez większą część fabuły o kolejnych wydarzeniach opowiada nam głównie Ivy, ale i Ashton ma też możliwość pokazania nam swojego punktu widzenia, lecz jest go zdecydowanie za mało. Nie jest to zatem narracja naprzemienna, gdyż przez większą część książki znamy tylko wersję głównej bohaterki. Ma to swoje uzasadnienie, zwłaszcza w ostatnich rozdziałach, gdyż jesteśmy zaskakiwani niektórymi sytuacjami, tak jak Ivy.„Niepokorna” to powieść o charakterze erotyczno-obyczajowym, która nie jest romansem skupionym tylko i wyłącznie na relacjach damsko-męskich, ale przede wszystkim autorka ujmuje w niej głębszy sens. Jest w tej powieści ból, cierpienie, życie z trudnym bagażem przeszłości, rozgoryczenie, smutek, radość, nadzieja i miłość. Niektóre wątki są przewidywalne, ale nie wszystkie, więc nie brakuje elementów zaskoczenia. Są w niej sceny pobudzające wyobraźnię, z ładnie opisanymi odczuciami, panującym pożądaniem, ale też wątki wzbudzające złość, łzy, wzruszenie i tkliwość. To wielowarstwowa opowieść o znajdowaniu sensu życia, gdy nie wszystko biegnie według naszych wyobrażeń, tak jakbyśmy Ivy uświadamia, że chęć posiadania dziecka nie zawsze może być dla drugiej osoby czymś, czego pragnie i to nie dlatego, że nie chce być rodzicem, ale dlatego, że przeszłość jest zbyt bolesna. Autorka w oryginalny sposób zwraca uwagę na to, że każda decyzja ma wpływ nie tylko na nas, ale też rezonuje na osoby z naszego otoczenia. To, co dla jednej osoby jest szczęściem, spełnieniem pragnień, dla drugiej może być traumą, o której trudno zapomnieć. Pokazuje, że nie zawsze realizacja marzeń przebiega tak, jakbyśmy chcieli, a miłość przychodzi czasami w nieoczekiwany przeczytałam, dzięki wydawnictwu AMARE
Prawo jazdy zdane we wrześniu. Tym sprzed 13 lat. To, jak dotąd mój największy sukces motoryzacyjny, choć za namową kołczów powinnam wspomnieć o bezkolizyjnej jeździe (nie licząc utraty lusterka, bo nie zmieściłam się w czasie mijania kierując… Seicento. Taki napuszonym, agresywnym, kawałem bydlaka, serio!), braku karnych punktów… Prawda jest jednak taka, że z miejscem kierowcy nie było mi po drodze. Prawko zrobiłam, bo wiedziałam, że kiedyś dopadnie mnie dorosłość i siła wyższa i po prostu lepiej je mieć. Żadna siła nie była jednak na tyle skuteczna, by wygrać z moim panicznym lękiem przed poruszaniem się autem. Mam 31 lat, jestem niezależna finansowo, mam własny pokój i zdanie. Lęk motoryzacyjny to mój ostatni bastion do pokonania przed założeniem kostiumu kąpielowego na legginsy, owinięciem szyi peleryną z ręcznika kąpielowego i obwieszczeniem światu, że jestem zajebista. Fakt, że ludzie głupsi ode mnie jeżdżą i nie poprzedzają każdej wyprawy atakiem biegunki, doprowadza mnie do szału. Gorsza jest tylko konieczność proszenia męża o pomoc albo powrót z marketu obładowaną jak cygański tabor na pieszo. I nie zrozum mnie źle, staram się być eko – gdzie mogę łażę pieszo, mąż od lutego obiecuje przeciąć mi zabezpieczenie do roweru (zgubiłam klucz), na który zaraz potem wsiądę, w dalsze podróże wybieram się pociągiem lub PKSem. Złota dziewczyna, naprawdę – jednak skłamałabym gdyby chodziło tylko o środowisko, a nie paniczny lęk. Ja naprawdę próbuję. Czasem jeżdżę z mężem ale kiedyś wybije głową boczną szybę, bo dosyć gwałtownie skręcam na pobocze i informuję, że z nim jeździć nie będę. Odmawiam różaniec, kiedy w aucie siedzi Lena. Ba, wykupiłam dodatkowe jazdy, by pokonać lęk z profesjonalistą u boku i -SZOK– z Panem Heniem okazało się, że jeżdżę naprawdę nieźle, a moje obawy są wyimaginowane. Przynajmniej w dużej mierze. Znów okazało się, że to, co powinno być oczywiste, baby odkrywają ze zdumieniem zdecydowanie zbyt późno – JA MOGĘ [ TU WPISZ CZYNNOŚĆL KTÓRA SPĘDZA CI SEN Z POWIEK] PROWADZIĆ. Niemniej jednak – auto do pracy zabiera Mario, gdzie indziej jeździmy razem, a ja nie będę kierować, bo mój domorosły instruktor (mąż) nawet Kubicę by odwiódł od wsiadania za kółko. I zaczęłam sądzić, że posiadanie własnego auta byłoby argumentem nie do podważenia… Własnego = tylko dla mnie, ale z opcją nie poniżania się przed mężem, że świeci mi się kontrolka, tylko z serwisem i opieką w pakiecie, jakiej potrzebuje każda niezależna kobieta. Dlaczego nie kupiłam? Bo przejechaliśmy się na kupnie używanego auta nie raz i nie będę teraz angażować połowy rodziny w poszukiwaniu idealnego samochodu dla mnie. Jestem nieasertywną kozą i kupię kaczkę jak mi Pan sprzedawca powie, że ma chorom curke. Dlaczego nie leasing? Bo to poważna decyzja na minimum 3 lata i zobowiązanie finansowe, którego na początku prowadzenia działalności podjąć się boję. Poważnie myślę o zmianie mieszkania, czekają mnie remonty i moje czarnowidztwo nie pozwoliłoby mi usnąć przez myśl, co będzie jak za 2 lata zostanę z ratami, ale bez środków. Tę opcje biorę pod uwagę za jakiś czas. Poza tym leasing wymaga ok. 20% wkładu własnego, a z moją poduszką finansową za dobrze mi się śpi, by się jej pozbywać. Jak nie kupno ani leasing, to co? QARSON! Chcę sprawdzić, czy będę kierowcą. Czy posiadanie auta na wyłączność ułatwi mi życie. Chciałabym, by było nowe i nie wymagało dodatkowych nakładów. I ubezpieczone, bym nie parkowała w Borach Tucholskich jadąc do Carrfoura w Łodzi z obawy przed zarysowaniem. I MAM. AUTO W KWIATY! Uważaj jak żartujesz i o czym marzysz Jesienią 2019 brałam udział w Festiwalu Kobiet, którego jednym z partnerów był Qarson. Zobaczyłam uroczego fiata 500, mimochodem zaczęłam zadawać pytania, co wchodzi w zakres usług i… Zażartowałam, że jakby był w kwiaty, to bym się nie wahała. No i bang. Radomska, samozwańcza bohaterka dnia codziennego, która częściej niż „nie” mówi „nie wiem, sprawdzam” przy wsparciu Qarson podejmuje próbę pokonania lęków i podbicia szos. Argumenty przeciw być może istnieją, ALE FAKT ŻE PRZEZ ROK BĘDĘ MIEĆ DO WŁASNEJ DYSPOZYCJI FIATA 500 W KWIATY skutecznie je zagłusza. Dlaczego warto rozważyć wynajem? CZAS TRWANIA UMOWY Umowa wynajmu obejmuje wyłącznie 12 miesięcy, a nie np. 3 czy 5 lat jak przy leasingu. Przez rok korzystasz z nowiutkiego auta na gwarancji producentaNISKI WKŁAD WŁASNY Przy leasingu musisz wpłacić kilkadziesiąt procent wartości auta na starcie – dla początkującego przedsiębiorcy może być to kwota zaporowa. W Qarson opłata startowa mieści się w widełkach od 999 do 2999 zł za standardowe auto benzynowe lub ODPOWIEDZIALNOŚCI SERWISOWEJ Użytkowanie auta w abonamencie wiąże się z brakiem odpowiedzialności serwisowej – koszty obsługi serwisowej nie są po naszej stronie. Trzymajcie kciuki, bym pokonała swój ogromny lęk i odnalazła frajdę z jazdy. Bądźcie na drodze wyrozumiali dla białego fiacika w kwiatuszki. Zacznę skromnie -od zakupów spożywczych bez męża i powrotu na basen. Kto nie boi się jeździć ten nie zrozumie Olinka, ale niech zrozumie jedno – w życiu trzeba podejmować wyzwania, cokolwiek to dla Was oznacza. No i mierzcie się ze swoimi słabościami! Marzę, by móc za jakiś czas samodzielnie pojechać na spotkanie z Wami do wybranego miejsca w Polsce. Czy się uda? Dam znać. Kto nie próbuje, ten nie wygrywa. Tymczasem wypatrujcie relacji z drogi (w czasie postojów, wiadomo!). Za kilka miesięcy wrócę z opisem wrażeń i, mam nadzieję, osiągnięć. A jeśli z informacją, że jazda jest jednak nie dla mnie, to przynajmniej zweryfikowaną, a nie opartą na przypuszczeniach. I jak? Bo moim zdaniem bije na łeb każde Ferrari, choć Mario i Lena twierdzą, że nie wsiądą. Pff, myślę, że odważnych chętnych na wycieczkę ze mną NIE ZABRAKNIE, CO? Jestem bardzo ciekawa Waszych reakcji i opinii. Koniecznie dodajcie je w komentarzach! QARSON: FACEBOOKQARSON: INSTAGRAM QARSON: STRONA INTERNETOWA *Koszt wynajmu auta takiego jak moje to w wersji podstawowej 599 zł do której doliczyć należy ubezpieczenie. ** zdjęcie główne: Iza Garbarz @
Bo żeby marzyć to trzeba mieć jaja. Uważaj o czym marzysz, bo marzenia się spełniają. Serio. Hint jest taki, że życie to nie bajka. Spełnione marzenia przychodzą nieoczekiwanie, w nieodpowiednim momencie i znienacka. Spełnia się takie, trzeba je przyjąć na klatę, załadować na barki nieść przed siebie, dźwigać pod górę i nie zgubić biegnąc w dół. Przynajmniej przez siedemdziesiąt kilometrów. Wcześniej jednak, jeszcze przed zapakowaniem się do autokaru w środku nocy, trzeba się z takim marzeniem pogodzić. Dziś nic nie wygląda tak jak w dniu, w którym wymarzyłam sobie Bieg Ultra Granią Tatr. Wszystko jest inaczej. WSZYSTKO. Nowe miasto, nowa praca, nowe życie. Stary został tylko burdel do ogarnięcia. Nic nie jest tak, jak planowałam. Z moją formą na czele. Kontuzja, która ciągnie się miesiącami, też jest pasażerem na gapę. W planie jej nie było, a zadomowiła się skubana i nie wygląda na to, żeby miała się wynosić. Do tego widmo nieukończonego Lavaredo Ultra Trail i kilka innych duchów ochoczo dobijących się do drzwi. Będę musiała teraz całe to towarzystwo zabrać ze sobą. Ustawić się z nimi na linii startu, a potem zrobić wszystko, żeby zgubić jeszcze przed Wołowcem, bo od zbiegu z stamtąd niechcianych pasażerów mam komplet. Tam czekają inne duchy z miejscówkami wykupionymi w przedsprzedaży. Dwa tygodnie temu też tam na mnie czekały i trzeba im przyznać, że swoją robotę zrobiły. Po kilku wspólnych godzinach przestałam wierzyć, że jestem w stanie ukończyć mój wymarzony bieg. Tatry Zachodnie rozwaliły mnie swą zajebistą, zieloną, pozorną łagodnością. To był mój pierwszy raz na Wołowcu, Jarząbczym i Starobociańskim Wierchu. Skąd ja wzięłam przekonanie, że tamten odcinek będzie bułką z masłem to ja nie wiem. Wspaniale, łatwo, soczyście zielono i najpiękniej na świecie, dokładnie tak jak na tych wszystkich zdjęciach w Internetach, owszem było, do Wołowca. Potem było jeszcze piękniej i jeszcze bardziej zielono, ale z łatwością i łagodnością te góry nie miały już nic wspólnego. Z pierwszym krokiem w dół wróciły wszystkie strachy i zostały ze mną do samego końca. Każdy krok na zbiegu to paraliż. Łzy, wściekłość, bezradność. Jak ja mam ukończyć te zawody? Wróciłam i zaczęłam łamać się, rozkminiać i marudzić. Naprawdę dobra w tym bywam ostatnio. Że nieprzygotowana. Że przemęczona. Że dupa na zbiegach. Że będzie burza. Że ITBS. Że znów nie ukończę. Że nie zasłużyłam, żeby wystartować. … Dokładnie tak czuję. Wyjście jest jedno. Wstać w środku nocy, do ciężkiego plecaka zapakować wyposażenie obowiązkowe, marzenie i komplet strachów, a potem robić wszystko, żeby balast zgubić po drodze, a do mety donieść spełnione marzenie. Boję się, ale nie odpuszczę. Ani teraz. Ani nigdy.
Szukany produkt jest niedostępny - może podobny produkt? Wydawnictwo: Pascal Liczba stron: 384 Opis Dane szczegółowe Recenzje Dostawa i Płatność Produkty autora Opis Uważaj, czego sobie życzysz, bo może się spełnić!!! Alice jest typową szarą myszką. Marzy o wielkiej miłości i powodzeniu u płci przeciwnej. Piękna i kapryśna siostra Stella zaprasza ją na wakacje. Krystalicznie czysta woda, błękitne niebo i skąpana w słońcu grecka wyspa to wszystko, czego jej potrzeba, żeby odpocząć od codzienności i problemów w pracy. Gdy Alice poznaje Mila, przystojnego ogrodnika na Kethos, po raz pierwszy czuje się wyjątkowa i pewna siebie. Czy to tylko magia wakacji i przelotny romans? A może to jednak prawdziwa miłość, która przetrwa wbrew wszystkiemu i wszystkim? Dane szczegółowe Identyfikator produktu 447147 Tytuł Uważaj, o czym marzysz Autor Connelly Victoria Wydawnictwo Pascal Język wydania polski Język oryginału angielski Liczba stron 384 Data premiery 2014-06-18 Rok wydania 2014 Wymiary produktu [mm] 202 x 132 x 28 Okładka okładka miękka Waga Produktu [kg] Cena detaliczna 36,90 zł Nasza cena 35,06 zł Recenzje Dostawa czas dostawy koszt za pobraniem InPost Paczkomaty 24/7 8. sierpnia, pon. — 9. sierpnia, wt. 11,99 zł bezpłatna dostawa od 249,00 zł Orlen Paczka 6,99 zł bezpłatna dostawa od 249,00 zł DPD - Odbiór w Punkcie 8. sierpnia, poniedziałek 9,99 zł bezpłatna dostawa od 249,00 zł Kurier DPD 8. sierpnia, poniedziałek 11,99 zł bezpłatna dostawa od 299,00 zł Kurier InPost 8. sierpnia, poniedziałek 14,99 zł bezpłatna dostawa od 299,00 zł Poczta Polska 9,99 zł bezpłatna dostawa od 299,00 zł Poczta Polska - Odbiór w Punkcie 7,99 zł bezpłatna dostawa od 249,00 zł Odbiór osobisty w Bielsku-Białej 8. sierpnia, poniedziałek Bestsellery Pakiet: Strefa przedszkolaka. Poziom B+ Sześciolatek Biologia na czasie 1. Podręcznik dla liceum ogólnokształcącego i technikum. Zakres rozszerzony Odkryć fizykę 1. Podręcznik ze zbiorem zadań dla liceum ogólnokształcącego i technikum. Zakres podstawowy Kocham Czytać. Seria logopedyczna. Pakiet 18 zeszytów To jest chemia 1. Chemia ogólna i nieorganiczna. Podręcznik dla liceum ogólnokształcącego i technikum. Zakres podstawowy Upadek Mrocznego Rycerza. Batman Knightfall. Tom 2 Polityka prywatności Informujemy, iż w celu realizacji usług dostępnych w naszym sklepie, optymalizacji jego treści, dostosowania sklepu do Państwa indywidualnych potrzeb oraz personalizacji wyświetlanych reklam w ramach zewnętrznych sieci remarketingowych korzystamy z informacji zapisanych za pomocą plików cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej. Dalsze korzystanie z naszego sklepu internetowego, bez zmiany ustawień przeglądarki internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje stosowanie plików cookies. Więcej informacji zawartych jest w polityce prywatności sklepu.
Uważaj o czym marzysz, bo marzenia się spełniają, choć nie zawsze tak, jak byśmy sobie tego życzyły. Niebacznie wypowiedziałam życzenie nie precyzując go dokładnie…Wolny czwartekTak mi wypadło z grafiku w pracy. Hm, co by tu porobić? Mam zakupy do zrobienia, a tak poza tym? Chyba się trochę poobijam? Może książka? Nowy tekst na bloga? Mydełka porobię, albo buraki zakiszę? Ale będzie super! Taki spokojny, domowy dzień…Kasiu idziesz jutro do pracy? – moja mamaNie, a co?A bo byś mnie na cmentarz podwiozła, wiesz u babci tyle żołędzi i liści, trzeba to posprzątać na Wszystkich ŚwiętychJasne mamo, pojedziemyMamooo na którą idziesz jutro do pracy? – HaniaNie idę córciuTo podwieziesz mnie na przystanek?Podwiozę, czemu nie?A odbierzesz mi z przychodni receptę? – moje dziecię pytaO, to i mnie być leki z apteki odebrała – moja mamaSłuchaj a po drodze nie kupiłabyś mi liquidów? – KarolPewnie. I tak jadę na zakupy, to ci gdzieś kupięMamo odbierzesz mnie z dworca o – sms od starszej pociechySiMamoooo, a odbierzesz mnie z korepetycji? – młodsze dziecięOczywiście, o której? radęNo nie potrafię odmawiać. To prawda. Kocham ich, a jestem prawie jedynym kierowcą w rodzinie. Jednak jestem tylko człowiekiem, więc pomyślałam – „O ja pierniczę, znowu. A miało być tak pięknie. Żebym chociaż jeden dzień miała bez samochodu…” A mój Anioł Stróż, trochę zakręcony i chyba też potargany, a może już przygłuchy, lub żartowniś? Wysłuchał tego mojego życzenia…Dzień Świra, czyli mój normalny (?) dzieńPobudka to ciężki moment w życiu każdego, a już w życiu nastolatki to szczególnie. Dlatego nie dziwi mnie, że córcia zaspała i trzeba ją zawieźć do szkoły, zamiast na przystanek. Okej jedziemy, trochę w pośpiechu, bardzo walcząc z korkami, docieramy do teraz zakupy, po mamę i na nie! Coś piknęło mi w telefonie. To przypominajka – „Idź do Straży Miejskiej”. O kurczę! Zapomniałam! Jadę. Włożyli mi kartkę pod centrum handlowym, w którym pracuję, bo przez tych studentów z Politechniki, co parkują na naszych miejscach, ja zaparkowałam chyba w nie do końca dozwolony sposób. No nic. Porozmawiam, uproszę. Może mandatu nie dadzą…W radio właśnie leci horoskop wróżbity Macieja, podgłaszam: „Ryby, dzisiaj możecie liczyć na finansową pomyślność” Hura! Każdy grosz się przyda. Dzięki Ci wróżbito Macieju!W Straży nie było „tego co trzeba strażnika”, a nikt inny nie wiedział, co zrobić ze mną. Obiecali, że „ten co trzeba strażnik” zadzwoni w poniedziałek. Okej, przynajmniej na chwilę się odroczy na tam Kasiu zakupy? Bo ja już gotowa, bo wiesz, potem korki. To lepiej szybko pojechać – Pędzę więc do domu, żeby zabrać Mamę i uniknąć nie unikamy, ale jakoś udaje nam się zaparkować pod cmentarzem, sprzątamy, ustawiamy i wracamy. W korkach. W mega pospieszmy się, bo niedługo Ola wraca, a obiadu nie ma jeszcze i co damy jeść tej chudzinie?Dobrze Mamo, tylko jeszcze apteka, pamiętasz?Po prawie godzinie przebijania się przez korki docieramy do apteki. Stajemy. Łup! Chrup! To moje Czerwone Ferrari zaryło podwoziem w krawężniczek idealnie dopasowany do jego nic się nie stało, ale nieźle pani przywaliła – Krzyczy do mnie jakiś mądrala. Jak ja kocham takich mądrali. Zawsze się zjawiają, by kobietę pouczyć. Trudno, mam nadzieję, że naprawdę nic się nie stało. Biegnę do apteki – kupione, odebrane, biegnę do auta. Ruszam. Lekko cofam. Łup!Co pani wyprawia! Zniszczyła mi pani auto! O, i jeszcze ucieka!Nie uciekam. Stoję w poprzek osiedlowej drogi. Muszę jakoś ją udrożnić. Ale ok, pan nerwowy, więc zostawiam auto tak jak na tą jego piękną Kię Sportage i nie wiem co uszkodziłam. Nic nie Tutaj, Widzi pani!? I kto mi za to odda?!Facet wrzeszczy i pokazuje mi… pięciocentymetrową ryskę na feldze auta. Taką, którą można szmatką zetrzeć. Nie wierzę własnym oczom, ale co? Spisujemy protokół, czy mam policję wzywać?Policję!? Jaką policję?! Do czegoś takiego?! Nie mam czasu, na policję! Spisujemy protokół. Biiiiiiip!Jak stanęłaś debilko?!To kierowca śmieciarki, który właśnie w tej chwili musiał wjechać, w tę leniwą osiedlową uliczkę. Przestawiam auto i dalej spisujemy protokół. Potem właściciel auta mnie dłuuugo i dokładnie legitymuje, dzwoni do ubezpieczyciela i rzeczoznawcy, trzymając w ręku moje prawo jazdy i przy okazji zrzędząc niemożliwie. Krew mi się gotuje. Wróżbita. Finansowa pomyślność, cholera! Jestem w plecy o podwyżkę ubezpieczenia! Dobrze, że resztkami przytomności zdjęcie cały czas mi przypomina, że nie ma obiadu jeszcze i nie zdążymy końcu „pan bardzo dokładny” oddaje mi prawko i mogę jechać. Dobra, Zmiana planów. Zawożę mamę. Zostawiam ją w domu, żeby obiad ugotowała, a sama ruszam dalej z drobnymi przysługami dla wszystkich. Co to ja miałam…? Aha, receptę z przychodni odebrać, liquidy kupić. Ojej i jeszcze paczka jest na poczcie do odebrania. Jadę na pocztę, do przychodni, po liquidy i jeszcze wypłacić z bankomatu. Wszystko? Eeee, jeszcze płaszcz z pralni odebrać. Teraz Wszystko. To może pojadę na ten obiad? Nie, nie zdążę. Czas jechać po coś mi zaczyna grzechotać pod spodem coraz mocniej…Piszę do Karola : „chyba rozwaliłam podwozie”.Zero reakcji, trudno. Może nie widział. Chyba dojadę wszędzie gdzie trzeba? Wieczorem pokażę mu przebijam się przez zakorkowaną, zdążająca na cmentarze po pracy, Łódź. A właściwie w większości stoję. „Mamo, daleko jesteś, bo już skończyłam i spieszę się, bo się umówiłam z Klaudią” – sms od córki. Wysilam komórki mózgowe, uciekam z korka w korek. Zabieram dziecię i znów kluczenie i kombinowanie, by dojechać do domu na czas, bo dziecko się Toyotka zaczyna dziwnie charczeć…Dojeżdżamy do domu. Zjadam szybko obiad (Dzięki Ci Panie za moją mamę). Która to godzina? Już? Czas po Olę na dworzec. Hania zabiera się ze mną. Ma coś jeszcze do załatwienia po drodze, to ją podrzucę. Ruszam. Jakieś 500 metrów od domu zapala się lampka ładowania. „Niedobrze” – myślę, ale nie mam czasu analizować. Ola pisze, że już czeka na dworcu i że marznie. W aucie też robi się jakoś zimniej. Chyba siadło do dworca i z trudem biorę ostatni zakręt. To wspomaganie kierownicy padło. Ale co tam, zaraz wyściskam moje dzieciątko i pojedziemy do domu, a martwić się będziemy wielką walichę do małego bagażnika i ruszamy. Moje Maleństwo coś nie chce ciągnąć. Światła przygasają. A tu mega, mega korek przy skręcie w prawo w drogę ze szlabanem na przejeździe kolejowym. Toyotka przygasa. „Proszę wytrzymaj, proszę wytrzymaj. Nie teraz. Nie padaj. Pls nie tutaj!”W tym miejscu zawsze jest nerwowo,ale dzisiaj, przed Wszystkimi Świętymi szczególnie. I właśnie tutaj, w najbardziej zatłoczonym, znerwicowanym miejscu na Ziemi, moje autko… głuche, bez z dziewczynami auto na chodnik. Nie szkodzi, że na sam róg drogi i wszyscy mają problem, żeby obok nas przejechać. Przed nami stoi znak drogowy. Nie mam siły manewrować, by go ominąć. Stoimy więc, jak stoimy. Obtrąbiane i nie wiem co do Mojego otworzyć maskę i zobaczyć, czy kabelki nie spadły. Boziu! Jakie znowu kabelki?! Ale otwieram, patrzę. Kabelków nie widzę. Z resztą jest ciemno, choć stoimy pod latarnią. Ale wydaje mi się, że widzę takie trzy kółka z boku silnika, których kiedyś chyba nie widziałam. Musiało je coś wtedy zakrywać? Mówię o tym tak. Zerwał się pasek od ładowania akumulatora. To on był na tych trzech kółkach kiedyś, a teraz go nie ma.„Urwana pokrywa podwozia go zerwała” – myślę sobie, ale Karolowi tego nie mówię. Wszak nie zareagował na moją informację o uszkodzonym podwoziu, więc za dużo tłumaczenia by było dzwoni do Taty,który podjeżdża do mnie swoim autem na ratunek. Boże, jak to dobrze, że mógł przyjechać. Kompletnie nie widziałam co począć. Samochód dla mnie to czarna magia. Tata przykręca do mojej Biedroneczki hak, wyciąga linkę i pyta, czy kiedyś byłam holowana i czy dam sobie radę. Pewnie! Pewnie?Dziewczyny dla bezpieczeństwa przesiadają się do Taty, a ja z duszą na ramieniu „pędzę” na lince holowniczej przez zakorkowaną, rozkopaną, zwariowaną Łódź. Parę zbyt szerokich zakrętów, parę za późnych hamowań. Pot na czole, klucha w gardle, noga nerwowo wciskająca pedał hamulca, ale dojechaliśmy. Jeszcze tylko podepchnąć auto pod płot zaprzyjaźnionego mechanika i… do się na nogach. W głowie mi się kręci. Mam dość. Biorę gorącą kąpiel. Chyba trochę przysypiam. Za chwilę budzi mnie z letargu gdzie masz kluczyki od auta? Mechanik dzwonił, żebym mu przyniósł, to w sobotę z rana zajmie się autem.„Extra!”- Myślę, „Może już pojutrze będę miała autko? Tylko co z cmentarzami? Chciałam mieć dzień bez auta, ale czy to musiał być akurat Dzień Wszystkich Świętych? Jak ja się z tej moje wsi dostanę na te wszystkie cmentarze po całej Łodzi rozrzucone? „Aniołeczku Sróżku, kompletnie wszystko pokręciłeś…Mija godzina, może dłużej. Karola nie ma. Wreszcie wchodzi. Mina obolała, sztywna, prawa ręka wyciągnięta ku Dwa palce sine i opuchnięte, kolejne dwa rozharatane, krew się się stało?!Wpychaliśmy auto na podwórko i mechanikowi coś się pokręciło. Zamiast skręcić w lewo, skręcił w prawo wprost na róg domu. Auto przytarł, dłoni mi o mało nie zmiażdżył, bo ja pchałem z tyłu. Masz cały bok auta do Potarganku, serio?!Nadeszła noc. Poszłam spać z nadzieją, że to już koniec tu rano:Mamo, chyba mi zginął portfel, a w nim wszystkie moje dokumenty…
uważaj o czym marzysz